No to startuję!

No to 3,2,1 start. Skok ze słupka i do wody. Tylko dlaczego nie płynę a w panice piję wodę, nie mam powietrza. Przecież trenuję pływanie, robiłem to tysiące razy na treningu. A tu co? Panika, strach, wstyd, złość, żal...Wtedy nie miałem pojęcia, że podobne zachowania i myślenie w przyszłości doprowadzą mnie do emocjonalnych destrukcji. Miałem wtedy 11-12 lat. Podczas zawodów, uciekałem w samotność, chowałem się, lęk był tak silny, że drżałem, miałem rozwolnienie, ból głowy i okropne myśli, że nie wygram, że może chociaż będę trzeci. Jednak zawsze byłem czwarty, piąty...

Miałem od zawsze super pomysły, działałem spontanicznie i mogłem za jednym zamachem wykonywać kilka rzeczy. To było fajne, bo zawsze było cos nowego, co się innym też podobało. Tyle, że ja tych rzeczy nie doprowadzałem do końca. W szkole średniej miałem to głęboko w dupie. Robiłem tak, bo sprawiało mi to przyjemność, a dodatkowo inni doceniali moje wysiłki, zaangażowanie i ten luz w gaciach. Miałem kilka dziewczyn, w których byłem zakochany, starałem się, angażowałem i poświęcałem dużo czasu, aby być przy nich. Jednak swoim działaniem, manipulacją, wykorzystywaniem, emocjonalnymi podchodami w sumie to je krzywdziłem. To też miałem gdzieś.

Żebym wypadł jeszcze gorzej dodam, że byłem zajebistym nieukiem. Dla mnie weselej, bo pomimo tego, byłem zawsze tam, gdzie chciałem, jeśli miałem nie zdać do ostatniej klasy liceum, to spiąłem dupę, przysiadłem i wszystko zaliczyłem. Dobrym zachowaniem i uśmieszkami kupowałem też nauczycieli.

No to dobra. Skoro byłem lubiany wśród rówieśników, chwalony przez trenerów, dobrym zawodnikiem, sprytnym chłopakiem, to dlaczego tak bardzo bałem się zawodów, egzaminów, wypowiedzi przed klasą i podobnych wydarzeń? CO miałem zrobić z tym nerwowym myśleniem, poceniem się, drżeniem rąk, ogłupiałym wzrokiem, wstydem i chęcią schowania się, ucieczki? Mogę pomyśleć, że się z tym urodziłem, jednak nie wierzę, że człowiek się rodzi z takim nieszczęściem. Bo byłem z tym nieszczęśliwy. Ale wtedy nie miałem o tym pojęcia, wtedy było to dla mnie po prostu częścią mnie, życia, które widocznie takie ma być. A zatem te wszystkie emocje były ze mną w tych sytuacjach i dopiero po 30stu paru latach zostały przeze mnie rozpoznane i nazwane. Są tak mocno zakorzenione w umyśle, że w sytuacjach kryzysowych potrafią wystrzelić jak pocisk, a cel bywa tragiczny.

Dziś mam rodzinę i ją rozwalam. Kilka prac, o które mocno zabiegałem rozpieprzyłem. Właściwie większość decyzji w których czułem, że jest dobrze, tak dobrze, że nawet zaczynałem się uśmiechać, a świat wokół mnie stawał się fascynujący, doprowadzałem do destrukcji. 

Nie chcę pisać, jakie durne rzeczy robiłem, ilu ludzi postawiłem w trudnych momentach, jak krzywdziłem bliskich i siebie. Chce pisać o tym, jak z tego wychodziłem na prostą, jak zacząłem dowiadywać się dlaczego taki jestem, dobry, kochający, pomysłowy, lubiany a jednak czasami chuj do lania. No i dlaczego nie radziłem sobie z emocjami.

Wiele godzin przedyskutowanych z bratem, wiele dni przepracowanych na terapiach, wiele wpadek, na szczęście ani jeden poważny wypadek. MAM fuksa że żyję, mam ręce, nogi, oczy. 

.......

Emocje, które zaczęły się w dzieciństwie, przez niskie poczucie wartości, lęk przed oceną, zagrożenie w domu, ból, smutek, że jestem niekochany, strach i uciekanie w samotność, wstyd, okropny wstyd na lekcjach podczas których leciały dwóje i ten dzień w którym Pani od historii wzięła mnie na środek i za dwóję z fizyki zagroziła, że skończę z pływaniem:

- Wstydziłbyś się! Dwója, która to już? Dzisiaj idę do trenera i będę z nim rozmawiać, a w domu sobie pogadamy, siadaj.

Grupa pływacka była dla mnie wszystkim, radością, oparciem i przyjaźnią. Nie mogłem płakać, a oni trochę się podśmiechiwali. Czułem strach, serducho mi łomotało, a w głowie latały myśli, że nie będę pływał, nie pojadę na obóz letni, a w domu dostanę wpierdziel. Czułem też wstyd. W tej szkole słabo się uczyłem i często miałem jakieś bóle głowy. 

Tak budowały się we mnie emocje, które towarzyszą mi do dziś. Piszę to, bo dzięki temu jestem w stanie z tego wychodzić, już z tym nie walczę, tylko pracuję i szukam sposobów na bycie jeszcze szczęśliwym. Ktoś powie, co on  pieprzy, beksa, postraszyła go mama, w domu parę razy dostał po dupie, miał dwóje? Może się nie uczył, tylko siedział w komiksach! Mały rozpieszczony bachor.

Właśnie o to chodzi. Tak, byłem rozpieszczany. Warunkowo kochany za dobre wyniki, zachowanie, itp. Miłość kończyła się, gdy poszło coś nie tak. Mój umysł zaczął uczyć się manipulacji, kłamstwa, wykorzystywania. Nie winię rodziców, takie były czasy. Dziś wiem, że jedna sytuacja może zaważyć na podejściu do życia, sposobie myślenia i działania. Dlatego chcę tej wiedzy, bo pomimo że mega kocham moją rodzinę, szczególnie dzieci i oddaję im całego siebie, a pracy zarzynam się czasami po 13 godzin, to i tak ich tracę, przez moje nawyki, emocje, myśli i nieodpowiedzialność i ten zasrany perfekcjonizm który do niczego nie prowadzi, a szkodzi.

Nie chcę tak, mam jeszcze czas, żeby przekazać dzieciom coś co im pomoże być bardziej szczęśliwymi. Pragnę, żeby mieli pasje, rozwijali się wszechstronnie i mieli we mnie oparcie.

Od kiedy pamiętam musiałem. Musiałem być dobrze ubrany, grzeczny, posłuszny. Już jako ojciec musiałem być odpowiedzialnym, gotowym, strażnikiem domu, dobrym mężem, ojcem. Musiałem dawać radę, musiałem iść do pracy, kombinować gdzie tu dorobić, założyć w końcu firmę i ją rozwijać. Ja to wszystko musiałem i pomimo, że wszystko się układało, byliśmy zadowoleni i pojawiało się coraz więcej klientów, ja byłem nieszczęśliwy. Niezadowolony z siebie i ciągle narzekający. Nie doceniałem siebie, nie cieszyłem z chwili obecnej, czegoś brakowało. Dziś rozumiem to, że wtedy musiałem. Musiałem zadowolić wszystkich wokół. Nie potrafiłem nie musieć. Teraz nie muszę, tylko chcę.

Dlatego ten blog traktuję jak terapię. Chcę tu pisać o wszystkim, czego dowiedziałem się od innych osób, terapeutów, psychologów, psychiatrów, profesorów oraz książek, filmów, NO i BRATA.

Jak zmieniam siebie, swój sposób myślenia i działania. Jaki zastosowałem plan, by być lepszym człowiekiem. W jaki sposób pracuję z emocjami, uczę umysł nowych nawyków. To się udaje.

Dobra, idę na spacer.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Słucham a nie tylko słyszę